Prof. Andrzej Stateczny – Autonomous vessels – waiting for the boom

[foto] prof. Andrzej Stateczny Prezes Zarządu, Marine Technology

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski – redaktor prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”.

Marine Technology została pod koniec ub.r. laureatem Nagrody Pomorskiej Gryf Gospodarczy 2022 w kategorii „lider innowacji” w segmencie mikro i małych przedsiębiorstw. Tytuł ten powędrował w Państwa ręce w dużej mierze za sprawą prac badawczo­‑rozwojowych nad autonomiczną jednostką pływającą, tzw. HydroDronem. Czy zatem po bezzałogowych pociągach i samochodach, przyszedł czas na statki pływające bez udziału człowieka?

Regularnie uczestniczę w różnego rodzaju targach i wystawach oceanograficznych – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jedna z najważniejszych jest organizowana co dwa lata w Londynie, a podczas ostatniej jej edycji wśród prezentowanych obiektów nie znalazł się ani jeden o charakterze załogowym. Już sam ten fakt pokazuje, w którym kierunku zmierza dziś branża – choć na razie nie mówimy jeszcze o bezzałogowych, inteligentnie sterowanych statkach, lecz raczej o mniejszych jednostkach pływających, stworzonych z myślą o realizacji konkretnych zadań.

Czy już teraz możemy spotkać tego typu obiekty?

Tak, choć nadal jest to jeszcze zjawisko dość rzadkie. Rozwój oraz zastosowanie jednostek bezzałogowych mogłyby być szersze, gdyby nie bariera mentalna. Problem jest analogiczny jak w wypadku samochodów autonomicznych – ludzie się boją. W branży morskiej hydrografowie obawiają się, że taka jednostka nie będzie w stanie zrobić tak dobrych pomiarów, jak oni sami. Tymczasem, chociażby przykład naszego HydroDrona pokazuje, że to błędna teza – odpowiednio zaprogramowane urządzenie jest w stanie prawidłowo pobrać próbki wody czy dna morskiego oraz wykonać pomiary batymetryczne i sonarowe.

Rozwój oraz zastosowanie pływających jednostek bezzałogowych mogłyby być szersze, gdyby nie bariera mentalna. Problem jest analogiczny jak w wypadku samochodów autonomicznych – ludzie się boją.

Czy barierą w obszarze rozwoju jednostek bezzałogowych nie są też finanse?

Uważam, że bariery finansowej raczej nie ma. Wręcz przeciwnie – obiekty autonomiczne mają potencjał do tego, by być wyraźnie tańszymi od „tradycyjnych”. Po pierwsze – na jednostce bezzałogowej, jak sama nazwa wskazuje, nie ma załogi, a więc może być ona znacznie mniejszych rozmiarów niż taka, na której niezbędni są ludzie. Po drugie, skoro nie ma załogi, to nie ma też kosztów jej utrzymania. Warto mieć na uwadze, że są to koszty ponoszone przez cały rok – także wtedy, gdy obiekt nie pływa, lecz stoi w porcie, jak chociażby zimą, kiedy badania i pomiary wykonuje się bardzo sporadycznie. W tym czasie nasz HydroDron stoi „za darmo” na naczepie samochodowej na parkingu. A wiele jednostek, przedstawianych m.in. na wspomnianych londyńskich targach, jest na tyle małych, że mieści się nawet w bagażnikach. Zwróciłbym też uwagę na aspekt ekologiczny – większość jednostek bezzałogowych jest napędzana silnikiem elektrycznym, co przekłada się zarówno na mniejszą emisję zanieczyszczeń, jak i na mniejszy hałas.

Wszystkie wymienione zalety nie zmieniają jednak faktu, że akweny są zdominowane przez jednostki załogowe. Obiekty inteligentne, autonomiczne są jednak przyszłością, od której nie uciekniemy. W tym kierunku zmierza cały świat oraz wszelkiego rodzaju pojazdy: nie tylko te pływające, lecz także te jeżdżące czy latające. Prędzej czy później wyparty zostanie zawód taksówkarza, którego zastąpią autonomiczne taksówki i podobnie będzie z małymi jednostkami pływającymi do obsługi portów czy do prowadzenia pomiarów na jeziorach, rzekach czy zalewach. Zapewne najpóźniej znajdą one zastosowanie na otwartym morzu, gdzie panują znacznie trudniejsze warunki.

Więcej: Autonomiczne jednostki pływające – w oczekiwaniu na boom Pobierz PDF